Budva jest jednym z najstarszych miast nad Adriatykiem. Jego początki sięgają legendarnego założyciela Teb, Kadmosa, który miał zostać królem Ilirów. Budva ma piękną starówkę otoczoną weneckimi umocnieniami, które pomogły jej przetrwać ataki Turków i Austriaków. Wśród zabytków znajdują się kościoły, muzea i cytadela. To znany kurort nadmorski, który oferuje wiele plaż, restauracji i klubów nocnych. Jedną z najpopularniejszych plaż jest Mogren, która według legendy zawdzięcza swoją nazwę hiszpańskiemu żeglarzowi, który przeżył katastrofę okrętu.
Zarezerwowałem przez "Booking.pl" mały apartament, ale po pierwsze nie umieliśmy znaleźć na gps obiektu, nawet Dragan dzwonił do właścicielki, ale na niewiele się to zdało. W końcu chyba po 2 godzinach poszukiwań od słowa do słowa, pytając sąsiadów w końcu udało się. Dragan nie wziął za to dodatkowych pieniędzy, dlatego zakolegowaliśmy się. Apartament inaczej wyglądał na zdjęciach, w końcu poszedłem poszukać coś lepszego i jak się okazało na końcu deptaka znalazłem hotel z lat 80-tych za 30 euro za noc w pokoju...6 osobowym. Śniadanie w cenie, styl "gierkowski" Panie z białymi czapkami na głowie jak za komuny. 100 metrów od morza. Pierwsza połowa września i pustki na plaży. Rano śniadanie, potem plaża, obiad, wieczorem spacer na stare miasto. Rok później byliśmy z kolegami w Budvie ponownie i Kotorze. Polecam raczej Budve. Z Budvy autobusem należy zwiedzić Sveti Stefan czyli luksusowy kurort, gdzie podobno swój apartament ma znakomity tenisista Djokovic. Wąskim mostem ze szlabanem trzeba dostać się na wyspę. Ja spokojnym, pewnym krokiem przeszedłem już prawie do końca, gdy wyskoczył mi jakiś strażnik i pyta się mnie czy mam przepustkę. Jaką przepustkę? no czy mam nocleg na wyspie. Cóż musiałem wrócić. Niestety powrót do Budvy nie był taki prosty, nie było powrotnych autobusów tylko taxi, ale za 30 euro, jak dla mnie za dużo. Ale po godzinie siedzenia na krawężniku dałem się namówić już za...40 euro.