Faro to miasto i gmina w południowej Portugalii, w regionie Algarve. Jest to stolica regionu i jego największy ośrodek. Faro ma bogatą historię, która sięga czasów fenickich, rzymskich i mauretańskich. W mieście znajdują się zabytki takie jak: gotycka katedra, pałac biskupi i kaplica kości. Faro jest też otoczone przez Parque Natural da Ria Formosa, który jest ważnym ekosystemem dla ptaków. Z Faro można się dostać na piękne, piaszczyste wyspy, takie jak Ilha Deserta czy Ilha da Culatra. Wyjeżdżając z Polski zamierzaliśmy dotrzeć do najdalej wysuniętej części Europy, udało nam się po 3 dniach podróży, z przerwą w Monachium. Wybraliśmy nawet miasteczko, które polecił nam kolega ze studiów - Eriseira. Gdy tam w końcu dotarliśmy okazało się, że po pierwsze od kilku tygodni pada deszcz, tak nam powiedzieli Polacy, którzy mieszkali od kilka tygodni w namiocie. Poza tym na ścieżce do plaży były były znaki - uwaga na węże. O Fuck. Przemierzyliśmy całą Europę wszerz, żeby tu dotrzeć, a tu ani pogody i jeszcze węże. Ale zdobyliśmy najdalej wysunięty zakątek Europy - przylądek Roca (Cabo Roca). jest tam specjalna tablica informująca o szerokości długości geograficznej - potwierdzająca, że to koniec Europy. Odpoczęliśmy trochę i pojechaliśmy do Lizbony, tam wsiedliśmy do Autobusu turystycznego 24h, zobaczyliśmy najważniejsze atrakcje i od razu pojechaliśmy do Algarve, gdzie położone jest miasto Faro. W Faro na szczęście nie padał deszcz, było ciepło i słonecznie. Mieliśmy ze sobą namiot, więc początkowo pojechaliśmy na pole namiotowe. Niestety w tym samym czasie w Faro odbywał się zlot motocyklowy i nie było już wolnych miejsc. Szkoda bo mogliśmy spędzić czas z fajnymi ludźmi z całej Europy. Niestety nie byliśmy świadkami ryku silników, widoku ścigaczy czy choperów, różnego rodzaju zawodów np: robienie tzw: bączków itd itd. Pojechaliśmy do centrum i tam wynajęliśmy mieszkanie. Nie pamiętam szczegółów, ale byliśmy tam około tygodnia. Bardzo fajne, przytulne mieszkanie. Niestety para, która była z nami nie była zadowolona, bo kolega wiózł ze sobą deskę surfingową i chciał nocować niedaleko plaży, a stąd był kawałek drogi. Pamiętam również, że mieszkanie było stosunkowo tanie, nawet gdy właścicielka dowiedziała się, że jesteśmy lekarzami - wtedy zarabialiśmy ok 1 tys. PLN na miesiąc, co w przeliczeniu na ich walutę, wtedy Escudo, dawało jakieś śmiesznie niskie pieniądze, nie podniosła ceny za wynajem. Właścicielka jak je wytłumaczyliśmy nasze zarobki, chyba z żalu obniżyła nam cenę za całe swoje mieszkanie.