Dom Bogów. Brama Himalajów położona wysoko w zielonej dolinie. Katmandu nie bez przyczyny nazywana jest miejscem tysiąca świątyń, Są one tutaj wszechobecne. Kiedyś mekka hippisów. Obecnie to bijące serca Nepalu. Pod wieloma względami Katmandu pozostaje w niezmienionym stanie od wieków.
Stolica Nepalu leży na wysokości 1300 m n.p.m. Urzeka wieloma pagodami, pałacami, mnóstwem rzeźb i świątyń. A wszystko to pośrodku ogromnych, białych szczytów górskich. Szacuje się, że w mieście wzniesiono ponad 2500 świątyń, zarówno hinduskich, buddyjskich i wielu ich odmian.
Będąc w Tajlandii (stąd wszędzie blisko) na kilka dni poleciałem do Nepalu. Pamiętam ogromnie długą kolejkę do odprawy po wizę. Po wyjściu oczywiście dałem się "naciągnąć" na taksówkę, której kierowca zaoferował mi wszystkie możliwe wycieczki po Katmandu i nie tylko. Umówiłem się z nim na dzień następny i był on moim całodniowym przewodnikiem. Wybrałem hotel w dzielnicy Thamel. Wsiadłem do małej windy i...utknąłem na jakąś godzinę, bardzo miła pani z uśmiechem powiedziała mi, że to normalne, bo w ciągu dnia kilka razy wyłączają prąd. Pięknie. Thamel jest lubiany przez turystów skupiskiem tanich hoteli i hosteli, restauracji i sklepów. Oczywiście wielokrotnie pytano mnie czy mam ochotę na haszysz. W Katmandu, zwłaszcza w Thamel sławą cieszą się polscy himalaiści. Turysta, który pochodzi z tego samego kraju co Jerzy Kukuczka budzi tutaj "szacun". Tłok panuje tutaj niesamowity, nie widziałem nigdy i nigdzie busa przejeżdżającego przez rozkopane kilkunastometrowe dziury. Szok. Tysiące skuterów, brak jakichkolwiek przepisów ruchu drogowego, kto większy ten ma pierwszeństwo. Ale do tego już jestem przyzwyczajony będąc w Azji. Według mnie ten uporządkowany chaos, pył, kurz, smog, tysiące skuterów, masa ludzi i psów (o dziwo brak kotów) plasują Katmandu wg. mnie tuż za Hanoi.
Niestety w 2015 roku Nepal nawiedziło trzęsieni ziemi niszcząc wiele atrakcji Katmandu. Bardzo wiele zabytków zawaliło się, a setki tysięcy ludzi zostało bez dachu nad głową. Ja miałem szczęście przebywać w Nepalu przed tą tragedią.
Centralnym miejscem i sercem miasta jest plac Durbar z ponad 50 świątyniami i posągami oraz pałacem królewskim Dhoka. Nie sposób zobaczyć i zapamiętać wszystkich świątyń miasta. Najważniejsza, jednak to świątynia Swayambhunath, bielona wapnem Stupa w kształcie piramidy ze złoconą koroną, która góruje nad miastem, z mnóstwem proporców, 365 schodami, z mnóstwem mnichów, a także setkami małp (stąd nazwa świątynia małp), które nie zawahają się porwać aparat fotograficzny czy torbę z jedzeniem. Niektóre są agresywne.
Oczywiście należy zwiedzić również największą świątynie miasta Dudhanath z olbrzymim Buddą spoglądającym na przechodniów.
Największe jednak wrażenie zrobiło na mnie palenie zwłok nad rzeką Bagmati, która jest dopływem Gangesu. Długo nie chciałem dać się namówić miejscowemu chłopakowi, chcącemu oprowadzić mnie po tym miejscu. Kremacja jest bardzo droga. Im bogatsza rodzina tym większe jest palenisko, z większą ilością lepszego gatunkowo drewna. Mężczyźni ubrani są w białe płótna. Po spaleniu palenisko polewane jest wodą, a szczątki i popiół i tak zanieczyszczają okropnie brudną już rzekę. Teraz nie żałuję, dzięki mojemu "przewodnikowi" mogłem nawet pomedytować z mnichem w jego "prywatnej" wyrytej w skale jaskini. Myślę, że dobrych kilka dni powinno spędzić się w Katmandu, z lotem wokół Mount Everest (chociaż nepalskie linie lotnicze nie należą do najbardziej bezpiecznych).