Notice: Funkcja _load_textdomain_just_in_time została wywołana nieprawidłowo. Ładowanie tłumaczenia dla domeny astra zostało uruchomione zbyt wcześnie. Zwykle jest to wskaźnik, że jakiś kod we wtyczce lub motywie działa zbyt wcześnie. Tłumaczenia powinny zostać załadowane podczas akcji init lub później. Dowiedz się więcej: Debugowanie w WordPressie. (Ten komunikat został dodany w wersji 6.7.0.) in /doktor/wp-includes/functions.php on line 6121
Kiszyniów

Kiszyniów to stolica i największe miasto Mołdawii, leżące nad rzeką Byk. Miasto ma ponad 650 tysięcy mieszkańców i zajmuje około 550 km2.
W Kiszyniowie można podziwiać zarówno zabytki z czasów rzymskich, bizantyjskich, osmańskich. Nie brak nowoczesnych budowli.
Jednak z porównaniu z innym europejskimi miastami ma stosunkowo niewiele do zaoferowania. Nie byliśmy zachwyceni. Kilka krótkich dni wystarczy.
Zaraz z lotniska można poczuć się jak jeszcze w czasach socjalistycznych, Duży poradziecki samolot wojskowy nam o tym przypomina, gdy wyjeżdża się z lotniska. Wszędzie tanie marszrutki.
Wzięliśmy, jednak taxi, które są tu stosunkowe tanie. Zresztą ceny w całej Mołdawii nie są wygórowane.
Można spokojnie korzystać z restauracji, ale lepiej z tych, w których są goście. Byliśmy głodni i poszliśmy do małej knajpy, bez ludzi. Niestety "zatrułem" się. Dobrze, że był to dzień przed naszym wylotem, więc pijąc coca-cole (najlepsza na zatrucie oprócz mocnej herbaty) udało mi się "wytrzymać" podczas lotów powrotnych do kraju. A że w ostatniej chwili zmieniono na lot - tj. przez Wiedeń liniami Austrian Airlines podróż trwała w sumie prawie całą dobę.
Mieliśmy hotel, jeden z najwyższych budynków. Stary komunistyczny moloch. W połowie wyremontowany. Niestety nam przypadła część nieodnowiona. Ale i tak nie był to pokój, lecz jak gdyby całe mieszkanie, trzy pokojowe z kuchnią, no i co najważniejsze w samym centrum miasta.
Samo zwiedzanie stolicy, która raczej jest "brzydka" zajmuje kilka godzin. Akurat jak byliśmy w Kiszyniowe odbywała się duża, pokojowa demonstracja przeciwko rządowi.
Bardzo mili ludzie, bardzo piękne kobiety. W pewnym momencie spotkaliśmy "staruszkę", która sprzedawała jakieś drobnostki. Powiedziała, może nam zatańczyć ludowy taniec ze swoich okolic. Obdarowaliśmy ją $$$. Pomimo wieku wciąż pracowała, bo jak nam mówiła ma głodową emeryturę. Przykre.
Obok naszego hotelu natrafiliśmy na tzw :"pchli targ". Wszystko i nic. Części do Łady, starej Skody, Zastawy czy Wołgi.
Bardzo dobre jedzenie oczywiście jak wcześniej wspominałem we właściwych lokalach. Tanio.