Do Makao przypłynęliśmy promem z Hong Kongu. 1 godzin i ok.100 PLN. Wynajęliśmy sobie hotel oczywiście, gdzie istnieje kasyno. Trochę pograliśmy tzn: przegraliśmy kilka dolarów. Ale za to po raz pierwszy życiu byłem w prawdziwym kasynie (to było jeszcze przed wyjazdem do Las Vegas, w Polsce byłem w kasynie Katowicach, ale to namiastka kasyna). Mieliśmy szczęście poprzyglądać się pewnemu Chińczykowi, pewnie jakiś milioner, który grał w pokera i przegrywał bardzo duże sumy, ale nie robiło to na nim żadnego wrażenie. Wokół niego zgromadziło się wielu takich "gapowiczów" jak my.Makao to takie Chińskie, kiedyś Portugalskie - Las Vegas. Europejskie Monte Carlo. Królestwo hazardu. Można tu zwiedzić mnóstwo zabytków kolonii portugalskiej. Trzeba zobaczyć Senado Square, gdzie można poczuć postkolonialną atmosferę i zjeść coś na street foodzie. Hotel Lisboa w kształcie kwiatu lotosu. Oczywiście ruiny katedry św. Pawła - najsłynniejsza atrakcja Macao - najczęściej pojawiająca się na widokówkach. Z nowoczesnej architektury - Makao Tower, skąd rozpościera się wspaniały widok na miasto oraz kontynentalne Chiny. 1-2 dni wystarczą na zwiedzanie i "zabawę" i trwonienie pieniędzy w kasynach. Byłem wiele lat temu w Makao. Teraz to pewnie ogromna metropolia, jedno wielkie kasyno, maszynka do przegrywania pieniędzy.A bogaczy w Chinach nie brakuje.Szacuje się, że w Chinach jest ponad 100 milionów milionerów, czyli tych, którzy posiadają ponad 1 milion dolarów amerykańskich. Czyli 100 milionowa "klasa średnia". Nieźle.