Prawie cały obszar zajmowany przez Manilę, znajduje się poniżej poziomu morza, dlatego też stolica kraju często narażona jest na powodzie zwłaszcza w w porze deszczowej. Manila to ważny port handlowy. Obecnie liczy ponad 10 mln. mieszkańców i szybko się rozwija.
Warto zwiedzić historyczne miasto - Intramuros, otoczone starym murem. W najstarszej części miasta obejrzeć można stare budynki wzniesione w stylu kolonialnym, katedrę i kościół świętego Augustyna. W Manili jest bardzo dużo kościołów katolickich. Niedaleko starego pałacu znajduje się kościół świętego Sebastiana w całości zbudowany ze stali. Poza tym można tu zobaczyć synagogi, hinduskie świątynie i meczety. Przez przypadek byliśmy świadkami ślubu kościelnego. Przepięknie ubrana Pani młoda i piękne druhny zrobiły na nas ogromne wrażenie. Filipinki słyną z urody i wielu Amerykanów i Europejczyków poszukuje właśnie tutaj swojej żony. Zresztą kilku moich kolegów wzięło sobie za żony Filipinki. Pamiętać, jednak należy, że Filipinkom trudno wyjechać z kraju, więc trzeba poślubić oblubienicę na terenie Filipin. Wiąże się to jednak ze sporym wydatkiem. Wesela są na kilkaset osób i wszystkich trzeba obdarować prezentem. Dlatego lepiej poślubić Filipinkę, która już wyjechała z kraju i pracuje np. w krajach arabskich, albo udało jej się wyjechać do Europy i pobrać się na miejscu. Wówczas ograniczy się ilość...gości weselnych i prezentów. Skorzystaliśmy z rykszy i zwiedziliśmy Chinatown, z ruchliwymi uliczkami, sklepami, restauracjami i straganami z jedzeniem.
Na ulicach można również zobaczyć walki kogutów. W czasie naszego pobytu w centrum miasta postawiono coś na wzór telebimu, na którym można było oglądać walkę o mistrzostwo świata boksera Manny Pacquiao, który jest bohaterem narodowym Filipin.
Po drugiej wojny światowej Amerykańscy żołnierze pozostawili na wyspie tysiące Jeepów. Obecnie Jeepy są wykorzystywane przez Filipińczyków, dobrze sprawują się w trudnych warunkach terenowych i nawierzchniach o złej jakości. Jeepy są przerobione na mini autobusy i stanowią jeden z głównych ośrodków transportu na wyspach. Pomalowane są w kolorowe wzory. Każdy Jeep to inne malowidła.
Manila to miasta kontrastów, wysokie budynki, nowoczesne budowle, ale także przeogromny brud i pełno śmieci. Kanały zarzucone są odpadkami. O dziwo kapią się w nich dzieci.
Wcześniej czytałem, ze Manila jest niebezpiecznym miastem, więc na nocleg wybraliśmy hotel w dzielnicy ambasad, niedaleko ambasady amerykańskiej. Myśleliśmy, że tam na pewno musi być bezpiecznie.
Gdy wsiedliśmy do autobusu, który miał nas zawieźć do centrum Manili, zauważyliśmy jak zmienia się krajobraz. Im dalej tym więcej korków, tłocznych ulic, szemranego towarzystwa. Akurat wysiedliśmy nocą i musieliśmy jeszcze dojechać metrem, zero turystów. W naszym hotelu było również kasyno. Co nas zdziwiło, to to że w naszej "bezpiecznej" dzielnicy przed każdym hotelem, a nawet sklepem stał uzbrojony ochraniarz.
Jak bezpieczne to miasto dowiedzieliśmy się na drugi dzień, gdy poszliśmy poza strefę ambasad i usiedliśmy na krawężniku, żeby "posilić" się jedzeniem ze straganu. Po kilku minutach jakiś gość proponował nam już narkotyki, fałszywe dolary a nawet...jego młodszą siostrę! szok. Gdy nic nie wskórał, zrobiło się niewesoło, stał się agresywny i zaczął nam grozić, więc wycofaliśmy się bez pospiechu, żeby nie widział naszego, że się boimy. Po drodze takich pseudo biznesmenów minęliśmy jeszcze wielu. Kilka dni wystarczy, lepiej pojechać na wyspy np: Cebu, tam jest zdecydowanie bezpieczniej.