Montreal to drugie co do wielkości miasto Kanady i największe francuskojęzyczne miasto po Paryżu. Miasto jest położone na wyspie Île de Montréal nad rzeką św. Wawrzyńca i słynie z bogatej historii, kultury i architektury. Montreal jest jedynym miastem na świecie, które ma podziemne miasto. Jest to sieć tuneli i galerii handlowych, które łączą ponad 2000 sklepów, biur, hoteli, restauracji i stacji metra. Montreal jest miejscem narodzin słynnego cyrku Cirque du Soleil. Cyrk odniósł wielki sukces i obecnie wystawia swoje pokazy na całym świecie. Vieux-Montreal (Stare Miasto) - to historyczna dzielnica z budynkami z XVII, XVIII i XIX wieku. Można tu spacerować po malowniczych uliczkach, odwiedzić bazylikę Notre-Dame, ratusz, plac Jacques-Cartier i muzeum historii miasta. My przyjechaliśmy do Montrealu przede wszystkim na F1 i zobaczyć Roberta Kubicę. Rano kolega podwiózł nas z córką na wyścig. Pamiętam, że mieliśmy problem ze znalezieniem dobrego miejsca do oglądania wyścigu, trochę za późno dotarliśmy na tor. W końcu udało nam się "wcisnąć" przy zakręcie, 180 stopni, to tam najbardziej zwalniają bolidy oraz natychmiast po wyjściu z zakrętu maksymalnie przyśpieszają. Najlepszy dźwięk, ryk silników zmiana biegów, jak gdyby ktoś rzucał granatami. Niestety już jak podjeżdżaliśmy na tor, zaczęła psuć się pogoda. Gdy wchodziliśmy przez bramkę z biletami, zaczął padać deszcz. Początkowo mały deszczyk, ale potem z minuty na minutę coraz bardziej. Wyścig ruszył, ale zaczęło tak padać, że rozbryzg wody uniemożliwiał oglądanie wyścigu. Wyścig był przerywany, wiele kraks, kierowcy w bolidach wpadali w poślizg. Niestety w końcu był tak obfity deszcz, że wyścig przerwano. Koniec. Trudno. Pojechaliśmy do hotelu. Dojazd trwał około godziny. Wchodzimy cali mokrzy do pokoju. Załączam telewizor, a tam...wznowienie wyścigu. Ale fart. Nic nie straciliśmy. Dokończyliśmy oglądanie wyścigu leżąc pod ciepłą kołdrą. Wygrał ulubieniec mojej córki - Jenson Button. Mieszkaliśmy na starym mieście, dzień później z kolegą z Nowego Jorku i jego małą córką pochodziliśmy po starym mieście, porobiliśmy zdjęcia, kupiliśmy pamiątki dla dzieci i ruszyliśmy w drogę powrotną do Nowego Jorku.