Phuket to największa i najbardziej znana wyspa w Tajlandii.
Phuket jest domem dla największego posągu Buddy w Tajlandii, zwanego Big Buddha. Ma on 45 metrów wysokości i 25 metrów szerokości, a zbudowano go z białego marmuru. Z posągu roztacza się piękny widok na całą wyspę.
Phuket połączony jest z lądem wąskim mostem, którym można śmiało przespacerować się piechotą.
Phuket jest bardzo zatłoczony, pełno tuk tuków (inne niż w BKK), setki skuterów.
Największy ośrodek, dzielnica to Patong. Dzielnica rozrywki, ze słynną ulicą Bangla Road, która w ciągu dnia jest otwarta dla ruchu, a wieczorem zamknięta i staje się rozrywkową mekką. Gdy byłem pierwszy raz na Bangla Road, było setki rozebranych dziewczyn w toplessie w każdym barze. Obecnie są ubrane i są specjalne miejsca przeznaczone dla klientów pragnących możnych wrażeń.
Kilka razy spałem na Patongu, ale po kilku dniach można mieć już dosyć zgiełku i hałasu. Dlatego przede wszystkim nocuję u Szweda, który ma apartamenty w następnym miejscowości - Karon Beach. Spokojna część Phuket, z 7 kilometrową plażą, często pustą, raj dla emerytów i rodzin pragnących spokoju.
Zawsze mam skuter i odwiedzam tajski targ, co ciekawe z dnia na dzień ceny są dla mnie coraz niżesz. Bo po jakimś czasie Tajowie traktują mnie jak swojego, zwłaszcza jak proszę o dokładkę ostrego Chilli.
W Karon Beach jest wielu starszych Panów, którzy mają: swoje "Tajki". Noszą za nich torby, prowadzą skutery, mieszkają z nimi. Dopiero po wielu rozmowach z nimi - Niemcami, Amerykanami, Szwedami, wytłumaczyli mi na czym ta, powiedzmy sobie szczerze, transakcja polega. W Tajlandii można "wynająć" Tajską żonę na dzień, tydzień, miesiąc, pół roku. Oczywiście im dłużej, tym cena niższa. Pół roku to około 1000-2000 Bht na miesiąc plus wyżywienie i nocleg. Wydaje się, że w tym wszystkim chodzi o seks! Haczyk polega na tym, że gdyby "Farang" bo tak się mówi o obcokrajowcach miał samemu robić zakupy, jeździć tuk tukiem albo wynająć apartament, to zapłaciłbym dwa razy tyle ile płaci Tajka, która negocjuje ceny lokum czy kupuje na targu jedzenie po cenach tajskich
Można powiedzieć, że na tym się wręcz zarabia. W większości rozmów z tymi starszymi panami wyłania się problem jaki mają - samotność. Tutaj mają (chociaż za $$$) pseudo-żonę, która ugotuje, posprząta, wypierze, poświęci mój czas, pójdzie z nim na plażę i poogląda film wieczorem.
Na Phukecie, kiedyś byłem jedynym Polakiem w apartamentach Szweda (imię Jocke), bo wynajmował tylko Skandynawom. Musiał również ożenić się z Tajką (w tym przypadku akurat Lady Boyem!, gdyż obcokrajowiec może mieć tylko 49% udziałów, gdy kupuje kilka nieruchomości, 100% można mieć jak nabywa tylko jeden mały apartament).
Niestety napływ Rosjan, a co za tym idzie odpływ Norwegów i Szwedów spowodował, że zaczął również wynajmować Rosjanom.
Kiedy zdażyło mu się zapomnieć o mojej rezerwacji (komunikujemy się e-mailowo), bez problemu dawał nam swój największy apartament - 150 metrów, 4 pokoje, salon, 2 łazienki, 100 metrowy taras oraz do dyspozycji dla nas 2 baseny. Oczywiście w cenie mniejszego, wcześniej zarezerwowanego. Super gość.
Pewnego razu siedząc na chodniku i spożywając Tajskie "Dary Boże", koło nas przysiadły się 2 rodziny z Syberii. Początek rozmowy po Angielski - nic. Zero reakcji, arogancja typowa dla nieznających języka Rosjan, ale że 12 lat musieliśmy się w czasie komuny uczyć się rosyjskiego, coś nam w głowach pozostało. Powoli od słowa do słowa dogadywaliśmy się, cieszyli się, że mówimy po rosyjsku. Godzinę później już po imieniu, postawili nam wódkę, później my w rewanżu i to na chodniku. Bardzo mili ludzie, zapraszali nas do domu, nie chcieli, żebyśmy my płacili za nich. Niestety z rozmów wychodziło, że Putin to dla nic Car, ale woleliśmy unikać rozmów o polityce.
Ostatnie moje pobyty to dużo młodych Rosjan i Ukraińców uciekających przed mobilizacją do wojska.
Byłem pierwszego dnia po zakończeniu oficjalnie pandemii, nikogo na plaży, Jocke prawie zbankrutował. Takich pustek nie widziałem nigdy.
-