Sydney to jedno z najbardziej znanych i odwiedzanych miast w Australii. Sydney nie jest stolicą Australii, jak wielu ludzi myśli. Stolicą jest Canberra, która została wybrana jako kompromis między rywalizującymi Sydney i Melbourne. Chociaż językiem urzędowym jest angielski, aż 10% mieszkańców używa mandaryńskiego. Od kilku lat bardzo wielu bogatych Chińczyków inwestując w australijskie aktywa może otrzymać wizę pobytową. Jak byłem w 2005 roku nie było to jeszcze tak powszechne jak obecnie. Sydney jest ogromne - długość miasta to ok. 100 km. To tutaj znajdują się słynne symbole miasta: Harbour Bridge i Opera House, którego budowa trwała 14 lat i kosztowała 102 miliony dolarów, zamiast planowanych 7 lat i 7 milionów. W Sydney jest ponad 100 plaż, które przyciągają zarówno mieszkańców, jak i turystów. Najsłynniejsza z nich to Bondi Beach, która jest rajem dla surferów z naturalnym basenem ze słoną wodą. Poza tym plaże Marubra, Coogee Beach (z której często korzystałem) czy Manly Beach, do której dopływa się z promem. 3 miesiące byłem w Sydney ucząc się angielskiego. Mieszkałem u znajomych w dzielnicy Randwick. 7 kilometrów od CBD czyli central biznes district, gdzie miałem szkołę. Nie raz nocą pieszo wracałem z centrum przechodząc przez aborygeńską dzielnicę, ale nic mi się nie stało. Codziennie rano autobusem do CBD szkoły później po południu do drugiej, wieczorem "szlajanie" się po Sydney. W szkole Berlitz byli przede wszystkim Japończycy, a w drugiej Koreańczycy. Poznałem zwyczaje Japończyków: pokłony, podawanie wizytówek, sake. Japończycy są zamknięci w sobie, nie pokazują emocji. Tak są wychowani. Poza tym ciągle przepraszają dziękują za wszystko. Pamiętam jak poszliśmy do znanej knajpy: "trzy małpki" i założyłem się z Japonką, że za każde Thank you stawia mi piwo. Więc mówię - jesteś bardzo ładna - thank you! Po czterech piwach powiedziałam stop. Już mi wystarczy. Koreańczycy natomiast powiedzieli mi, że każda dziewczyna czeka na 18-te urodziny, ażeby zrobić sobie operację plastyczną! Są bardziej wylewni niż Japończycy. Zaprosili mnie na karaoke, ich narodową zabawę. Tamburyny, trójkąty wszyscy się świetnie bawią do momentu, gdy poprosili, żebym ja zaśpiewał. Po 5 piwach zaśpiewałem sex bomb...i nastała cisza. Więc ze znajomym Tajem wyszliśmy szybciutko z knajpy. Taj zaprosił mnie do gejowskiej knajpy bo tam podobno było najlepsze piwo. Nigdy więcej, tłum facetów, gdy przeciskałem się do baru czułem czyjeś ręce na mojej d....e. Szybko się ulotniłem. Przygód w Sydney miałem mnóstwo, ale zbyt długo musiałbym opisywać wszystkie przeżycia i wrażenia. Sydney to przepiękne miasto. Mógłbym tam zamieszkać. Byłem również 2 tygodnie na stażu w szpitalu i zobaczyłem Australijską opiekę medyczną. Bardzo trudno dostać pracę w Sydney, absolwenci medycyny muszą na początku szukać pracy na tzw "outbacku" czyli małych miejscowościach pośrodku Australii, gdzie głownie zajmują się udzielaniem pomocy po ukąszeniu węży. Zresztą w samym Sydney są śmiertelnie jadowite pająki, co ciekawe nie te duże, włochate, ale malutkie z czerwonym krzyżem na wierzchu - w parkach, przydomowych ogródkach. Na szczęście szpitale natychmiast udzielają pomocy i bardzo rzadko ktoś umiera z powodu ukąszenia pająka lub węża.