Tirana jest jednym z najstarszych miast na Bałkanach, założonym w VI wieku p.n.e. Jego pierwotna nazwa to Tirkan, a obecna nazwa pochodzi od 1920 roku. Tirana jest znana z tętniącego życiem życia nocnego, z wieloma restauracjami, barami i klubami do wyboru. Tirana jest otoczona od wschodu górą Dajti, która jest popularnym miejscem wypoczynku i rekreacji. Można tam dotrzeć kolejką linową, która oferuje piękne widoki na miasto i okolicę. Chociaż kiedyś w czasie "komuny" mówiło się, że w produkcji, handlu czy czasem zakładania stacjonarnych telefonów nie byliśmy ostatni w Europie...byliśmy tuż przed Albanią. Obecnie to szybko rozwijający się kraj, a stolica Tirana bardzo nam się podobała. Bardzo mile wspominamy pobyt w Tiranie. To bardzo przyjazne miasto. Przepiękne dziewczyny, które podziwialiśmy przesiadując w licznych restauracjach, siedząc przy stoliku na zewnątrz. Oczywiście pijąc dobre, albańskie wina. Do Albanii dolecieliśmy przez hub przesiadkowy, kilka lat temu nie było jeszcze lotów bezpośrednich do Tirany. Polecieliśmy do Tirany z Bergamo, nie było bezpośrednich lotów z Polski. Jak się okazało przylecieliśmy na 2 dni przed przylotem Papieża. Na lotnisku już był ułożony czerwony dywan - a my myśleliśmy, że to dla nas! Cała Tirana przygotowywana była do pielgrzymki Papieża, który chciał odwiedzić kraj skąd pochodziła Św Matka Teresa. Kolega został w pokoju, a ja poszedłem do baru na piwo, a tam policjant w mundurze pije sobie piwo po służbie - tutaj to coś normalnego. Nie wyobrażam sobie takiej sytuacji w Polsce. W ciągu dnia powoli bez pośpiechu zwiedzaliśmy miasto, zwłaszcza piękny pomnik "gościa" na koniu. A wieczorami siedzieliśmy na zewnątrz i popijając dobre wino podziwialiśmy młode Albanki. Bardzo ładne. I co ciekawe co druga się do nas uśmiechała. No cóż...szkoda. Bardzo się dobrze czuliśmy w Tiranie, dobre, jedzenie, wino i piękne dziewczyny. Był tylko jeden nieprzyjemny incydent, oddaliśmy paszporty do sejfu w recepcji, bo w pokojach sejfu nie było. Mieliśmy wcześnie rano wylot i zapewniono nas, że rano będzie ktoś w recepcji i odda nam paszporty, niestety rano nikogo nie było. Dzwonimy na podany numer w recepcji i...nikt nie odpowiada. Kuźwa. I co teraz, taksówka na lotnisko już czeka. Dopiero po jakiś 30 minutach ktoś odebrał telefon i jeszcze był niezadowolony, że musi przyjechać otworzyć nam sejf! A trzeba było zabrać dzień wcześniej, ale kto by pomyślał. Przecież to taka miła obsługa. Człowiek uczy się całe życie. Zdążyliśmy w ostatniej chwili na lotnisko. A stres odbiliśmy sobie w Bergamo na lotnisku (po 5 piw) czekając na lot do Polski.