Do Vaduz dotarliśmy około południa. Niestety wjeżdżając do Liechtensteinu zmieniła się pogoda, było pochmurno. Ale po drodze jadąc autostradą z Włoch zachwycaliśmy się zapierającymi dech w piersiach szwajcarskimi pasmami górskimi. Kolega nie mógł jednak przeżyć jak drogie są tutaj autostrady, ale po chwili zmienił zdanie, gdy zobaczył naturę. Przez stolicę przepływa Ren, a nad miastem unosi się masyw Alp Retyckich. Vaduz zamieszkuje około 5 tysięcy osób. Gdy w końcu zaparkowaliśmy samochód, udało nam się znaleźć bezpłatne miejsce (jak nam się wtedy wydawało). Poszliśmy zobaczyć co Vaduz chce nam pokazać. Ścisłe centrum stanowi plac Peter Kaisera i ulica, deptak Staedtle, przy której zlokalizowane są siedziby międzynarodowych instytucji, banki, towarzystwa ubezpieczeniowe. Tutaj również można znaleźć drogie sklepy, butiki i można posilić się w drogich w restauracjach. Najważniejszy zabytek Vaduz to XII wieczny gotycki zamek - górująca rezydencja księcia Liechtensteinu (jak dla mnie nie robi oszałamiającego wrażenia), niestety nie jest dostępny dla zwiedzających. Ponadto warto zobaczyć Katedrę świętego Floriana, narodowy bank Liechtenstein, parlament i budynek rządu. W centrum jeśli tak możemy to nazwać oglądamy ratusz z freskiem balkonowym przedstawiającym świętego Urbana, patrona winiarzy. Na końcu wchodzimy do Liechtenstein centrum, gdzie można wbić sobie do paszportu pieczątkę potwierdzającą pobyt. Wracając do auta zauważamy kogoś kto w mundurze kręci się wokół naszego auta, niestety w tym miejscu nie wolno było parkować. No..cóź nie napiszę ile kosztował mandat. Vaduz można zwiedzić w jeden dzień, dlatego jeśli jest się gdzieś w pobliżu warto tu zatrzymać się na chwilę.