Zábřeh to dla mnie przede wszystkim "letiste" czyli lotnisko - aeroklubowe, której część wynajmuje ojciec z synem, którzy prowadzą tutaj szkołę lotniczą. Można tu uzyskać licencję pilota samolotu ultralekkiego. Wspaniałą atmosfera, przesympatyczni Czesi. Mój kolega (niestety zginał w wypadku samolotowym) nakłonił mnie , żeby chociaż spróbować nauki w Czechach.Wspaniał atmosfera, przesympatyczni Czesi. Mój kolega (niestety zginął w wypadku samolotowym), nakłonił mnie, żeby spróbować zdobyć licencję pilota w Czechach. Czesi mają więcej samolotów w przeliczeniu na mieszkańców w porównaniu z Polską.Namówił mnie, przyjechałem przedstawiłem się i...za parę minut siedziałem już w samolocie, na locie próbnym. Niesamowite wrażenie. Od razu wiedziałem, że tam chcę robić licencję. Spędziłem tam kilka miesięcy. Poznałem bardzo wielu fajnych ludzi, dla których lotnictwo to prawdziwe hobby.Miałem kilka godzin z Ojcem właściciela, nagle wyszedł z samolotu i powiedzial...no to leć. Fuck, jak mam lecieć samemu sterować?! lepiej z zaskoczenia. Cóż miałem zrobić, po czesku poprosiłem o możliwość kołowania na pas i startu (musiałem nauczyć się czeskiej nomenklatury lotniczej). Dostałem pozwolenie...dałem pełen gaz i paru chwilach (samolot był lżejszy) i wystartowałem, zrobiłem cały prostokąt (nogi mi się okropnie trzęsły na pedałach) i ...wylądowałem ,nawet nie zrobiłem tzw :"kangura". Jeszcze jeden start i jak wysiadłem z samolotu...dostałem śmigłem w dupę. taki zwyczaj po pierwszym samodzielnym locie.Wieczorem ognisko, piwo, spanie w prowizorycznej chatce. Super czas.Samoloty miały silniki niektóre z...trabanta, te lepsze ze skody albo VW. Generalnie się nie psuły. Zawsze bałem się startu, żeby silnik nie odmówił posłuszeństwa. Podzieliłem się moimi obawami z Czechami, ale oni jak to Czesi ...to neni problem, wylądujesz w polu. Fakt za pasem startowym były tylko pola, więc można było wylądować.I tak spędziłem z przerwami pół roku w Zabrehu. Zaprosiłem kolegę ze Sri Lanki, żeby zobaczyć jak to wszystko wygląda. Akurat przyleciało kilku Polaków różnymi dziwnymi samolotami i jeden z nich zaraz wziął swoją repliką samolotu z I wojny światowej , dwupłatowcem kolegę na "przejażdżkę" po okolicy. Kolega zaskoczony wszedł do samolotu, ale dopiero wówczas zorientował się, że pilot (bardzo fajny facet) miał...zeza. Ale już było za późno na wysiadanie. Później mi mówił, że tak "posrany" nie był nigdy.Poznałem tam wielu ludzi, Polaków, Czechów i Słowaków. Wieczorami ognisko, zabawa a rano jeśli była pogoda latanie ultralekkimi samolotami. Zdobyłem licencję na samoloty ultralekkie. Chciałem kontynuować w Polsce dalszą przygodę z większymi samolotami, nawet jakiś czas latałem 4 osobową Cessną 172 w Bielsku Białej, ale zrezygnowałem z bycia pilotem zawodowym. Wolałem wrócić do zawodu.